Podróż w fotelu – „Sztuka Pobytu” Travelicious
To jedna z tych premier, na którą w blogerskim świecie wszyscy czekali. Książka Kasi, którą znamy jako Travelicious to podróż po najpiękniejszych hotelach całego świata.
To jedna z tych premier, na którą w blogerskim świecie wszyscy czekali. Książka Kasi, którą znamy jako Travelicious to podróż po najpiękniejszych hotelach całego świata.
Zamysł jest taki: siadacie w wygodnym fotelu (albo na hamaku), na stoliku obok stawiacie herbatę czy kawę (lub wino), odpalacie aromatyczną świecę i zagłębiacie się w lekturze. Przerzucacie kolejne strony, czytacie zmysłowe opisy i chłoniecie widoki. Na chwilę przenosicie się w inny świat. Sztuka pobytu ma poruszać zmysły. Czy rzeczywiście to robi?
Może to być zarówno mała grecka wyspa, jak i surferska Kalifornia czy centrum Nowego Jorku.
W „Sztuce pobytu” Kasia opisała 30 hoteli, stworzyła też 7 przewodników po wybranych miejscach i opatrzyła całość ponad 300 zdjęciami. Od razu się wam przyznam – kocham zdjęcia Travelicious. Udało jej się wypracować charakterystyczny styl, którego nie powstydziłyby się najlepsze magazyny podróżnicze.
Spodziewałam się więc, że i w Sztuce pobytu zdjęcia mnie nie zawiodą. I rzeczywiście, to z pewnością najmocniejszy element książki. Wydrukowane w olśniewającej jakości na fantastycznym, pachnącym papierze, będą tym, w czym się zakochacie. Autorka skupia się głównie na pięknych, designerskich hotelach. Każdy obiekt jest pokrótce opisany, mamy też praktyczną tabelkę, z informacjami między innymi o pobliskich lotniskach. Duży plus za pamięć o zmysłach, o których tyle wspominano w zapowiedziach książki – przy każdym miejscu dostajemy polecajkę, co obejrzeć, jakiej muzyki posłuchać czy co zjeść, by przenieść się do danej lokalizacji.
Do tego mamy jeszcze krótkie przewodniki po ulubionych miastach i regionach autorki (np. Paryżu, Barcelonie czy Nowym Jorku). Nie oczekujcie jednak bardzo konkretnych tras spacerowych czy wskazówek praktycznych – to raczej impresje na temat miejsc. Chociaż zauważyłam jedną rzecz. Wydaje mi się, że ukochane miasto autorki, czyli Nowy Jork jest opisywany nieco dokładniej, tak jakby rzeczywiście autorka znała to miejsce najlepiej ze wszystkich.
„Sztuka pobytu” jest efektem 10 lat podróży Kasi. Do tej pory o wybranych miesjcach mogliśmy przeczytać tylko na jej blogu, album jest jej debiutancką książką. I mimo tego, że autorka opisuje swoje wrażenia z hoteli, dzieli się zapachami, smakami i dźwiękami, to jest jej dla mnie w tej książce trochę za mało. Pomijam już fakt, że ani na okładce, ani nawet w podpisie pod wstepem nie znajdziemy jej imienia ani nazwiska, ale opisy miejsc są momentami zbyt pobieżne. Często wydają się one za krótkie, zbyt wyliczające poszczególne elementy. Chciałabym więcej – więcej kontekstu, jeśli chodzi o samo miejsce w ktorym znajduje sie hotel, więcej historii samego hotelu, w końcu: więcej informacji o jego designie i projekcie, bo to aspekt wizualny często jest jednym z najważniejszych.
Nie czepiam się jednak, że tych rzeczy tu nie ma, zresztą w przypadku niektórych miejsc pojawiają się m.in. informacje o designie. Rozumiem, że autorka bardziej skupia się na albumowości książki i w porządku, ja chyba po prostu nie jestem jej modelowym czytelnikiem. Mnie ta albumowa wizualność nigdy do końca nie wystarcza. Rozumiem, że sztuka pobytu w kontekście książki Travelicious oznacza przede wszystkim pobyt w pięknym hotelu. Mnie brakuje jego otoczenia.
Album od Travelicious to doskonały przykład tzw. coffee table book. To zwykle książki w dużym formacie, z twardą okładką i mnóstwem zdjęć lub ilustracji w środku. Celem coffee table booków jest przede wszystkim rozrywka gości – zawartość książki ma byc pretekstem do rozmowy. Tego typu albumy często możecie też znaleźć np. w kawiarniach (czekając na spotkanie zabijamy czas przeglądając zdjęcia).
Mamy tu i twardą materiałową oprawę ze złoceniami i ręcznie przyklejaną fotografią z tyłu, mamy wysokiej jakości papier i tasiemki-zakładki. Książka zapakowana jest w specjalne, ręcznie produkowane w małej polskiej manufakturze pudełko z charakterystycznym motywem wschodzącego słońca. Poza tym książkę możecie kupić też w zestawie ze świecą zapachową (ja nieszczególnie przepadam za świecami, więc wybrałam opcję z samą książką) w ręcznie toczonym na kole garncarskim słoiczku. Jednym słowem, to nie tylko książka, ale i piękny przedmiot, artefakt, który ma sprawiać, że przewracanie kolejnych stron będzie jeszcze lepszym doświadczeniem.
Poza tym to książka w całości stworzona przez kobiety – od autorki zaczynając, przez korektorkę i wydawczynię, po ilustratorkę. Wspaniale, że powstają takie projekty! Dla mnie „Sztuka pobytu” jest książką, po którą od czasu do czasu będę sięgać, by nacieszyć oczy pięknymi zdjęciami. Warto pamiętać, że albumy rządzą się swoimi prawami – książka Travelicious jest w swojej kategorii naprawdę świetna.
O czym jest ta książka? O pięknych hotelach i pięknych miastach/regionach. Uczy sztuki zmysłowego doceniania zachwycającego otoczenia. Jest pełna absolutnie zachwycających zdjęć, autorka przez 10 lat podróżowania odwiedziła setki hoteli – do książki trafiło 30 najlepszych.
Dla kogo jest ta książka? Dla tych, którzy lubią albumy i piękne zdjęcia. I dla lubiących książki, które są świetnie zaprojektowanymi przedmiotami i moga stanowić dekorację wnętrza.
Moje ulubione strony: Zdecydowanie wszystkie z widokami i opisami Nowego Jorku, a zwłaszcza rozkładówka z przewodnikiem.
Czy i dlaczego warto ją mieć? Warto, żeby raz na jakiś czas znaleźć inspirację do podróży, pozachwycać się zdjęciami i pomarzyć o teleportacji.
Najlepszy cytat: „Takie miejsca tworzą ludzie – zarówno pracownicy, jak i goście. Międzynarodowy miks języków rozbrzmiewający w lobby daje odczuć, że jesteśmy w hotelu. Ale dla osób takich jak ja hotel jest jak dom: wspaniały dom, bo na wyjeździe, w nowym i fascynującym miejscu”.
Album „Sztuka Pobytu” dostępny jest w wybranych sklepach, ich listę sprawdzicie tutaj.