KOCHAM CIASTECZKA, ale dbam też o Twoje bezpieczeństwo. Więcej o ochronie danych przeczytasz TUTAJ. Klikając Akceptuj, wyrażasz zgodę na używanie ciasteczek w celu usprawnienia korzystania z witryny.

Co weganie jedzą we Włoszech? „Italia dla zielonych”

Co weganie jedzą we Włoszech? „Italia dla zielonych”

Lubię książki o kuchni włoskiej. Może dlatego, że te smaki sa mi wyjątkowo bliskie i na podstawie listy składników (bardziej niż w przypadku innych kuchni) jestem w stanie wyobrazić sobie smak potrawy. Tym razem do krainy słońca zabrała mnie „Italia dla zielonych”.

Książki

Alicja Rokicka, autorka „Italii…” to postać dobrze znana w blogerskim świecie. Od wielu lat prowadzi bloga Wegan Nerd, z humorem popularyzuje kuchnię roślinną i tworzy przepisy, które po prostu się udają. „Italia dla zielonych” mogła być pójściem na skróty. Mogła dotyczyć włoskich klasyków, dań, które wszyscy jedliśmy po wielokroć. Mogła nie wspominać o włoskich zwyczajach. Mogła zawierać przepisy z wykorzystaniem dwóch, no góra trzech, rodzajów makaronu. Mogła. Ale jest zupełnie inna.

Nie masz czasu na czytanie tekstu? Na końcu artykułu znajdziesz szybką recenzję w 6 pytaniach!

„Italia dla zielonych” – kuchnia włoska inaczej

We włoskich książkach kucharskich szczególnie interesuje mnie jedna rzecz – makaron. Jestem wielbicielką i wyznawczynią makaronu. Mogę jeść go na każdy posiłek, w każdej postaci, na słodko, na słono, zapiekany, w zupie, w sałatce. Z niepokojem sprawdzam zawsze przepisy na makaron – czy autor zaproponuje mi coś nowego? Rokicka to zrobiła!

W „Italii dla zielonych” autorka postawiła na makarony, które są popularne we Włoszech, ale w Polsce już niekoniecznie. Mamy więc rotelle, scarpinocc, rigatoni czy trofie. Przepisy na bucatini z bułką tartą i faszerowane sardyńskie pierożki culurgiones z ziemniakami i sosem pomidorowym są na mojej liście do wypróbowania i cieszę się na te eksperymenty jak dziecko! Jest tu też sporo przepisów na antipasti, czyli małe przekąski, często podawane do wina. To chyba ulubiony typ dania autorki – od bakłażanów z pieca, przez pieczone oliwki, po taralli, czyli wytrawne precelki. Do przetestowania! Nie mogło oczywiście we włoskiej książce kucharskiej zabraknąć przepisów na pizzę czy tiramisu, ale przyznaję, że do tych klasyków w „Italii…” najmniej mnie ciągnie.

Jedziesz do Włoch? To musisz wiedzieć!

Tak mógłby brzmieć podtytuł książki. Polecam zaopatrzyć się w nią, jeśli nigdy jeszcze nie byliście we Włoszech. Wegan Nerd nie tylko bowiem otwiera nam oczy na wegańskie możliwości, ale pokazuje, jak w ogóle do kuchni (i kultury) włoskiej podejść. A podejść należy z jednej strony z dużym luzem, a z drugiej z szacunkiem do tradycji i włoskich przyzwyczajeń. W książce znajdziemy spis rzeczy, które powinniśmy wiedzieć przed pierwszą podróżą, informacje o podstawowych produktach i porady na temat gotowania makaronu (najważniejsze, wiadomo!).

Nie weganizuj przepisów na siłę – często mam ochotę powiedzieć autorom książek kucharskich. Nie zawsze ma to sens, a po co to robić, skoro warzywa i inne produkty dają tyle innych możliwości? Sama nie jestem weganką, więc kiedy czytam o wielu różnych zamiennikach w jednym przepisie, przestaję mieć ochotę go zrobić. Wiem, że nie będzie smakował tak samo jak to, co próbuje zastąpić! Dlatego cieszy mnie, że w tej książce tego nie ma. Widać, że autorka zrobiła spore rozeznanie w temacie – pomijam fakt, że od lat jeździ do Włoch, więc ma potężną wiedzę o kuchni – i sięgnęła do przepisów, które od początku były i są wegańskie.

Zielona tradycja

Ta wiedza zresztą niczym sos pomidorowy wręcz wylewa się z kart „Italii”. Każdy przepis opatrzony został wstępem, w którym często poznajemy historię dania, do tego dostajemy też kilka dłuższych tekstów, m.in. o włoskich targowiskach. Wspaniałe jest to, że autorka nie traktuje tematu po łebkach i pokazuje, że korzenie włoskiej kuchni to tzw. cucina povera, czyli biedna kuchnia. Wykorzystywanie strączków, wszelkiej zieleniny, która rosła obok domu i ogromnej ilości warzyw to jej podstawy. Zacznijcie gotować podobnie, korzystając z przepisów w „Italii dla zielonych”, a zdacie sobie sprawę, że to nie tyle roślinna alternatywa dla mięsa, ale coś więcej – dania, które nigdy go nie potrzebowały.

„Italia dla zielonych” – podsumowanie

O czym jest ta książka? O tym, że tak naprawdę kuchnia włoska jest dla wszystkich – i wegan, i mięsożerców. Bardzo wiele przepisów regionalnych to przepisy wegańskie, do teog na tyle proste, że każdy powinien sobie z nimi poradzić.

Dla kogo jest ta książka? To książka idealna dla osób, które dopiero uczą się gotować, ale i dla tych, którzy planują pierwszą wyprawę do Włoch. I dla tych wszystkich, którzy nie wierzą, że kuchnia włoska jest wegańska.

Moje ulubione strony: Mam serce z makaronu, dlatego drżę na widok strony 152 z bucatini z bułką tartą i 154 z sardyńskimi culurgiones (rodzaj pierożków) z ziemniakami w sosie pomidorowym.

Czy i dlaczego warto ją mieć? Warto! Aby nauczyć się podróżować po Włoszech i doceniać mołżiwości cucina povera (tzw. biednej kuchni)

Najlepszy cytat: „O każdym targu, na którym byłam mogłabym napisać osobną historię i przytoczyć osobliwą teorię o mieszkańcach miasta, w którym się znajduje. Każdy targ jest jak teatr, na którym rozgrywają się lokalne sztuki i legendy”.

Podobne książki: „Vegano Italiano” Rosalby Gioffré, „Italia do zjedzenia” Bartka Kieżuna

Alicja Rokicka, „Italia dla zielonych”, wyd. Marginesy, Warszawa 2021.

Może Cię też zainteresować